Dzisiaj zaplanowalismy rejs statkiem do Battambangu przez jezioro Tonle Sap i rzeke ktora plynie do Battambangu ( albo odwrotnie). Koszt 20 dolców. Mialo byc 5 godz. potem 6 a wyszlo 9 godz z dojazdem i dlatego nie zdazylismy na autobus do stolicy. Statek byl oczywiscie zaladowany po brzegi, dlatego cala podroz spedzilismy na deku. Spieklem sie strasznie( justyna tez) i nie mam sily pisac. Statek jako ze byl przeladowany to malo sterowny i czesto ladowal na zakretach w krzakach. Plynelismy waska drozka wodna i chaczylismy o krzaczory, wskutek czego na pokladzie mielismy pelno pajeczakow, patyczakow i innych pajakow, niestety za male do konsumpcji. Pozniej rzeka byla tak pozastawiana sieciami ze trudno bylo sie lodka przecisnac, wiec plynal z predkoscia snietej ryby i wyszlo 8 godz. rejsu. Ja jestem tak padniety ze juz nie moge sie skupic nad klawiatura. Jutro rano wyjazd do Phnom Penh.