Po nieco ponad dwugodzinnym locie, Rangun przywital nas niesamowitym upalem. Wiekszym niz w Singapurze gdzie byo tylko ok 150 km. od rownika. Za to pierwszy raz nie padalo popoludniu tak jak w poprzednich dniach. Na lotnisku zalatwilismy hotel blisko centrum za 28 dolcow z transferem i sniadaniem. Hotel nistety jak to mowia dupy nie urywal i w ciagu miesiaca podrozal tylko o 15% a reszta w okolo o ponad 20. Masakra z tymi cenami. Za taki hotel w Laosie czy Kambody nie dalibybysmy wiecej niz 10-12 dolcow. Transfer z dworca to ok. godz. jazdy.. Po krotkim ogarnieciu sie ruszylismy na miasto. Wojtek z Hania byli przerazeni obrazem jaki miasto przedstawialo, pomimo tego ze byli w paru krajach arabskich. NIestety, tam gdzie nie ma pieniedzy na sluzby komunalne i nikt nie zbiera smieci tak to wyglada. Obejrzelismy sobie z zewntrz Sule pagode i wrocilismy do hotelu bo bylismy skonani. Namowilem jeszcze Wojtka na jedzenie z gara na ulicy. Zjadl ze smakiem ale nie byl zachwycony jak odbywa sie proces przygotowania jedzenia.