Miasto w którym Wietnam rozprawił się ostatecznie z wojkami francuskimi i kolonializmem w Wietnamie.( dobrze że nie z bagietkami). Podobno do obejrzenia jest cmentarz poległych żołnierzy wietnamskich, muzeum i parę innych drobiazgów. Niestety dotarliśmy dopiero po godz. 20. Ale od początku. Zamówiliśmy bilety na autobus VIP 3 dol droższe poniewaz odchodził później, a my czekaliśmy na Justyny portfel. Poł godz. przed odjazdem autobusu dotarł do nas portfel i mogliśmy jechać. Zdaje się że z tym wyjazdem dzień szybciej niż planowaliśmy, to była dobra decyzja bo w Sa-Pa od rana padało i chmury po ziemi chodziły. Autobus przyjechał punktualnie i wygodnie pojeechaliśmy w drogę. Pierwszy odcinek przebiegał tą samą trasą co wczorajsza wyprawa skuterkiem ( również przez najwyzszą przełęcz w Indochinach o nazwie " Niebiańska Brama"). Po ok. 2,5 godz wjezdżamy na dworzec autobusowy i kierowca każe nam wysiadać. Po krótkiej rozmowie ( na migi) dowiadujemy się ze dalej jedziemy minibusem i podróż potrwa ze względu na stan drogi 7 godz. A km było do przejechania ok. 140.no pięknie. Na dodatek busik jest tak zatłoczony, że jazda to po prostu meczarnia. Na szczęście gdzieś od połowy drogi wysiadają po kloei lokalesi i robi się luźniej. Po dotarciu już nawet nie chce nam się jeść tylko idziemy się przejść i do łóżka, bo następny autobus mamy o 5.30 rano. Niestety hotel polecany przez LP okazał się krótko mówiąc przeraklamowany choć położony nawprost dworca i nie chciało nam się szukać czegoś innego. Podróz bardzo męcząca ale widoki za to poprostu niebiańskie jak ta przełęcz. Dobrze że chmury zakrywały bardzo małe odcinki trasy i można się było napaść widokami.