Justyna walczy z poprawkami w swoim plaszczyku a ja korzystajac z okazji z ich laptopa. Rano wypozyczylismy skuter - tym razem Yamaha na full wypasie, az 125 pojemnosci ( cale 5 dolcow za dobe). Pojechalismy do ruin My San, 35 km od Hoi An z tego 20 km w ulewie. W ogole to pada juz tu od kilku dobrych dni i nie wyglada na to ze ma przestac. Na szczescie jest jakies 20 stopni wiec zanim wrocilismy to juz sie osuszylismy i nawet nie zmarzlismy. Pojechalismy na wybrzeze morza chyba Poludniowo- chinskiego i spowrotem do Hoi An - oczywiscie do przymierzalni. I tak chodzilismy od przymierzalni do przymierzalni, od sklepu do sklepu az w koncu w ostatniej siedze juz ze dwie godziny, dobrze ze komputer mi dali. W miedzyczasie poogladalismy sobie troche miasto i w dzien jest rownie piekne co wczoraj wieczorem. Jutro rano przenosimy sie do Hue, mam nadzieje ze bedzie internet to powgrywam zdjecia.