Po drodze, niestety samolot ląduje w Bangkoku. No i cały boarding musieliśmy przechodzić na nowo. To co nie zabrali nam jeszcze w Warszawie, to zakosili w Bangkoku.
Znowu nie chcieli nas wpuścić do VIP saloniku ( skrupulatna recepcjonistka dopatrzyła się innego nazwiska na bilecie), więc dalej siedzieliśmy o suchym pysku. Najlepsze że Wojtek kupił w Warszawie orzechówkę w strefie bezcłowej a w Bangkoku mu zabrali. Ja we Frankfurcie kupiłem Grantsa, którego to włożyli w szczelny woreczek i zaplombowali i mi go nie ruszyli. A tak się dziwiłem po co to robią…..
Start na szczęście o czasie, tak że nie mieliśmy stressa, czy zdążymy na samolot do Kuala Lumpur.