Rano po sniadaniu wpadl nam do glowy pomysl by zobaczenie Rangunu zostawic sobie na ostatni dzien w Birmie, a teraz się zwijamy i jedziemy do Bago. Jak postanowiliśmy tak tez uczyniliśmy. Taksowka na dworzec kolejowy i chcemy kupowac bilety, ale okazuje się ze najbliższy odjezdza dopiero za cztery godziny i spóźniliśmy się z piec minut. No trudno bierzemy. Przez cztery godz. które mamy postanawiamy zwiedzic Shwedagon Pagode. Nie chce opisywac wygladu bo jest naprawde piekna i można poczytac o nie w necie. Powiem tylko ze niestety cala trzeba przechodzic na boso a plytki sa rozgrzane niemiłosiernie. Dlatego czesto zatrzymywaliśmy się i obserwowaliśmy ludzi którzy tam przebywaja. 90 % wszystkich to Birmanczycy dla których to miejsce jest jak nasza Jasna Gora lub Mekka dla muzulamanow. Reszta to turyści roznych nacji. Chyba wiecej białych niż innch kolorow skory. I glownie to ludzie już w wieku co najmniej średnim. O 14.00 wracamy na stacje i po ok. 15 min. wsiadamy do pociągu. Klasa podrozy zapisana na bilecie to „ ordynary”. Jednak podroz trw tylko dwie godzinki i brak miekich siedzen rekompensuja nam widoki za otwartym szeroko oknem. Dopiero poza Rangunem widac na jakim etapie cywilizacyjny zatrzymal się tu czas. Nas specjalnie nie dziwia drewniane plugi ciągnięte przez woly bo podobne widzielismy w Laosie czy Kambodzy, ale Hania i Wojtek sa pod wrazeniem. Jednak najgorsze jest to ze w tamtych krajach widzieliśmy grupy dzieci udające się lub wracające ze szkoly, tutaj niestety to rzadki widok. Punktualnie o 17.00 dojezdzamy do Bago gdzie od razu udajemy sie do polecanego guest hausu „ San Francisko” – 16 dol. za pokoj z lazienka bez cieplej wody i bez sniadania. Ale po co tu ciepla woda jak upal taki ze i tak nikt by chyba nie używał. Wystarczy zimna .Po zameldowaniu szybko zamówiliśmy skuterki i pojechaliśmy zwiedzac miejscowe atrakcje turystyczne – szt. 2. Pierwsza z nich to największy na swiecie posag lezacego Buddy. Nie wiem jaki Duzy ale robi wrazenie a nawieksze to ze byliśmy sami. Nikogo poza nami. Cos niesamowitego. Druga z atrakcji – najwyzsza w Birmie ( wyższa od tej w Rangunie) pagoda. Oczywiście cala ze zlota i pieknie podswietlona i oczywiście prawie pusta.
Po powrocie do hotelu bukujemy bilety na nastepny dzien na autobus do Kalaw ( 15.30) oraz na wyjazd do złotej skały Golden Rock w Kyaikhtiyo. Ustalamy ze w związku z tym iż autobus jedyny wyjezdza tak szybko to musimy jechac prywatnym samochodem a nie autobusem. Wyjazd 05.00 ( o matko!). Wszystko ustalone więc idę w końcu do kawiarenki internetowej gdzie spędzam trzy godziny, podczas gdy inny poszli relaksowac się na miasto. Proszę to docenic! ;-)