Bagan. Autobus w Baganie miał być o 5 a był o 3.30. Co tu robić? Ruszyliśmy w poszukiwaniu jakiegoś noclegu. Jarek po drodze odpadł i wrócił na dworzec poczekać do rana, a my poszliśmy dalej. Po drodze dorwał nas jakiś naganiacz i twierdził że zaprowadzi nas do hotelu za 10-12 dol. za pokój. Ja wiedziałem że to jak zwykle przechwałki, ale nie mieliśmy wyjścia. Zaprowadził na s do hotelu który zgodził się nas przygarnąć za dwadzieścia pięć dolców za cztery osoby w pokoju trzyosobowym.
No trudno co robic jak się wszystkim chce spac. Do rana zostajemy darmo a za jutrzejszą noc musimy zapłacić. Pobudka, jak dla mnie o osmej reszta trochę poźniej, szybkie śniadanko i wynajmujemy dwie bryczki na zwiedzanie Baganu. Było cudnie, objechaliśmy z 20685 stóp i pagód i pojechaliśmy na zachód słońca na jedną z pagód. Nasz fiakr dobrze wybrał, była to stara, wysoka pagoda, płaska na szczycie i było tylko kilkunastu turystów. Niestety słońce nas zawiodło i zachodziło za rozlanymi na horyzoncie chmurami. Ale i tak widoki były cudne. Wracamy do hotelu po zmroku, kąpiemy się idziemy do miasta na kolację. Gdy już ją zjedliśmy, okazuje się że knajpa obok ma wi-fi. Szlak. Wchodzimy bierzemy z Wojtkiem piwko na pół i udaje mi się wstawić jedną wiadomość. W drodze powrotnej, wynajmujemy z Justyną rowery żeby jutro być gotowym.