Pożegnaliśmy się z ośrodkiem seanson bangalow i z wyspą Koh jum. No nie ukrywam że z wielkim żalem i było to najlepsze miejsce w jakim mieszkaliśmy w czasie wszystkich naszych wyjazdów. Ośrodek w którym mieszkaliśmy ulokowany był pośrodku wyspy, nad samym morzem. Z domku na plażę mieliśmy może z 50m. Samo położenie i spokój panujący na miejscu był nie do opisania. Do tego pyszne jedzonko i naprawdę niedrogo. Jakby komuś było mało to po wyjściu z ośrodka była pralnia, punkt tankowania paliwa i sklep. Niestety prowadzony przez muzułmanów, przez co nawetpiwa nie było. Po lewej stronie od ośrodka zaczynała się osada, zamieszkała głównie, właśnie przez muzułmanów przez co w tamtym kierunku tylko na jedzonko( też pysznie i tanio) a po prawej już można było trafić na normalne bary i sklepy zaopatrzone w alko. Cała wyspę skuterkiem można objechac spokojnie w jeden dzień z długimi postojami w knajpach i na plażach. Najpiękniejsze plaża Andaman znajduje się na południowym końcu wyspy ale ma gorsze dojście do sklepów i innych knajp. Mamy bardzo dobre porównanie bo zostałem zmuszony jeden dzień do calodniowej wyprawy na Koh pi pi. I niestety poza woda, która jest genialna w kolorze i przejrzystości to nasza wyspa była rajem. Spokój, puste plaże, zachody słońca - no nic więcej nie trzeba. Ale przyszedł czas rozstania i przemiescilismy się do parku narodowego khao sok, gdzie podobno jest najstarszy las tropikalny na świecie. W następnym wpisie o urokach przemieszczania się po Azji. Zdjęć nie będzie bo mój tel w rękach mojej żony wyzionał ducha