Złaziliśmy się dzisiaj strasznie. Cały dzień po Bangkoku. Najpierw dzielnica Dusid, gdzie jest pałac królewski ( zamknięty), stary pałac tekowy ( zamknięty) pałac koronacyjny ( zamknięty) i ZOO - otwarte. Potem tramwajem wodnym do Citi i do dzielnicy Ping-Pongów. Było tak sobie, ale sama atmosfera Fajna. Nocne markety, ludzie ćwiczący w parku i wszędzie pełno kolorowych lampek na ulicach. Wczoraj byliśmy na wycieczce na rzece Kwai ( znanej z filmu). Super piękne widoczki przyrody podczas jazdy pociągiem po torach śmierci, zbudowanych przez jeńców wojennych w czasie II wojny światowej. Była tez ładnie utrzymany cmentarz wojenny, i zapuszczone muzeum wojny. Najważniejszym jest natomiast most który odegrał tytułową rolę w filmie, ale jego już nie ma i jest postawiony w tym miejscu nowy. Codziennie wieczorem są odgrywane widowiska światło i dżwięk. Potem pojechaliśmy do głównego punktu wycieczki ( wg Justynki), klasztoru w którym są trzymane tygrysy oraz inne zwierzaki. Tygryski są bardzo miłe bo są najedzone i sobie leżą i wtedy można z nimi robić sobie zdjątka. Jak chodzą to nie wolno do nich podchodzić. Impreza nie jest tania, ale [pocieszające jest że poieniążki idą na ich utrzymanie. Pracuje tez tam spora grupa wolontariuszy z całego świata i są szczęśliwi że mogą zajmować się kotkami i chętnie udzielają bardzo dużo odpowiedzi na pytania od turystów.
Jutro znowu batalia logistyczna, bo wylatujemy AirAsią z Bangkoku ( odprawa ) do Sajgonu ( odprawa). Tam wsiadamy do samolotu Lufy i lecimy do Bangkoku ( odprawa) a stamtąd do Frankfurtu ( odprawa ). I cały swój bagaż musimy zmieścić jako podręczny. Masakra.
Pozdrawiam wszystkich czytających, jeszcze Justyna wstawi zdjecia.